Kotek w kłopotach

Kolejny kotek sam nas znalazł. Jakoś już tak jest, że te które najbardziej potrzebują pomocy, same znajdują do nas drogę…

Histiria tego malucha opowiedziana przez Anię, wolontariuszkę zajmującą się zwierzakami na wschodzie Ukrainy.

„Kicia pojawiła sie pod chatą Karoliny (Karolina Baca-Pogorzelska) kiedy pakowaliśmy sie aby wyjechać ze wsi pod Kupianskiem (i jechac do Zaporoża z pontonami ). Była potwornie chuda, miała paskudne futerko i sporą ranę na łopatce. Robiła wrażenie kociaka bo była aż tak skurczona z głodu.

Widać było, że sobie nie poradzi a my wiedzieliśmy, że nie ma jak pomóc jej na miejscu. Nie ma w okolicy weterynarza ze szpitalikiem. Jasne dla nas było, że jej stan wymagać będzie kilku tygodni leczenia a i po nim będzie potrzebowała domu i opieki. 
 
Jeden z chlopców (żołnierz) znalazł mi karton i kicia pojechala z nami. Przemyciliśmy ją do paru hoteli po drodze. W Dniprze kupilam transporterek, kuwetę, kocią karmę itd ale pierwszą noc spedziła na mojej poduszce, tak bardzo spragniona była bliskości i ciepła.  
 
Następny etap podróży kici to Dom Tymczasowy u  Marty. To bezpieczne miejsce dla wszelkiego rodzaju kocich biedaków, które potrzebują pomocy na cito.  Tam od razu „trafiła za kraty” czyli kwarantanna i zostala poddana intensywnemu tuczeniu (nie tłuczeniu a tuczeniu. Martusia magicznymi, tylko sobie znanymi sposobami potrafi wyprowadzić koty nawet ze skrajnego niedożywienia). Zaliczyla też weterynarza, który uznał, że rana sama sie zabliźnia i trzeba tylko zmieniać opatrunki. Testy potwierdziły zakażenie FIV.
 
Po kilku dniach Marta zawiozła Kicię do Gdańska, do domu stałego. Kotka trafiła do mojej przyjaciółki, która prowadzi dom tymczasowy dla psow. Przy zakażeniu FIV konieczna jest izolacja od innych kotów – natomiast wirus nie przenosi sie na psy.
Anita odkarmiała i leczyła ale niepokoiła ją brzydko wyglądająca rana i to mimo podania antybiotyku.
W czasie Rtg szok, smutek, wściekłość…wszystko na raz. Okazało się, że kicia została postrzelona i ma pogruchotaną łopatkę. OPERACJA BYŁA POTRZEBNA NATYCHMIAST!
 
 
 
 
 
 
(Na zdjęciach poniżej rana i odłamki kości usunięte w czasie operacji).
 

Nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie jak musiała cierpieć, jak ogromny musiała odczuwać ból…

Proces gojenia trwał długo, konieczne byly tygodnie leczenia, którego koszty były ogromne. Stopniowo kicia dochodzi do siebie, rana się zabliźniła, waga poszła do góry a i  futerko wygląda lepiej. Dalej bardzo duzo śpi i nie ma siły na wieksza aktywnosc – mamy nadzieję, że to też się wkrótce zmieni. „

Anna Buśko

Koordynator terenowy ds. zwierząt.

To jest tylko jedna z wielu relacji, jeden z wielu przypadków z którymi spotykamy się na co dzień. 

Serce boli, gdy musimy mierzyć się z cierpieniem tych najmniejszych i najbardziej bezbronnych. Im nikt nie pomoże przeżyć. Dlatego będziemy działać tak długo, na ile wystarczy nam sił i środków.